Zofia Merle spoczęła na warszawskich Powązkach
W uroczystości pogrzebowej Zofii Merle uczestniczyli m.in. rodzina, znajomi i koledzy zmarłej, a także przedstawiciel Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Związku Artystów Scen Polskich.
Po mszy świętej odczytano list Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bartłomieja Sienkiewicza.
"Ze smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci Zofii Merle-Mayzel, artystki niepospolitej wiary, obdarzonej wyjątkowymi przymiotami talentu i radości życia. W jej osobie żegnamy jedną z gwiazd teatrów warszawskich, począwszy od teatru STS, a także wybitną i bezpretensjonalną postać ze środowiska artystów scen i filmu" – napisał minister Sienkiewicz.
"Jak sama twierdziła, jej aktorstwo jedynie się przytrafiło. Godnym epitafium jest świadectwo wystawione przez przyjaciół – przywiązanie, pamięć, wspomnienie" – dodał.
"Ostatnie lata, naznaczone osobistymi tragediami, Zofia Merle spędziła w oddaleniu, wyłączona z życia zawodowego. Dzisiejsze pożegnanie oznacza kres jej zmartwień, będąc zarazem początkiem. Zofia Merle dołączyła do najbliższych, ukochanych i przyjaciół. Żegnamy postać wartą naśladowania, lubiącą życie i kochającą przyjaciół. Żegnamy kobietę niezależną i silną" – zakończył swój list szef MKiDN.
W imienniku Związku Artystów Scen Polskich Zofię Merle pożegnał Krzysztofa Kumor. W swej wypowiedzi wymienił jej najważniejsze rolę teatralne i filmowe, podkreślając, że: „Była niekwestionowaną mistrzynią drugiego planu. Grała postacie wyraziste, bardzo charakterystyczne, nie do podrobienia. Choć nie były to główne role, to zawsze zauważalne".
Po mszy świętej kondukt żałobny z urną przeszedł do grobu, gdzie złożono prochy aktorki.
Zofia Merle (ur. 30 marca 1938 r.) popularność zyskała dzięki drugoplanowym rolom komediowym, debiutowała w warszawskim teatrze Studenckim Teatrze Satyryków. Do teatru zawodowego przyciągnął ją Konrad Swinarski, obsadzając w „Operze za trzy grosze" w Teatrze Współczesnym.
W wywiadzie dla "Vivy!" opowiadała, że do STS-u przyszła dla towarzystwa. "Tak mnie zagadali, że zostałam. Wciągnęło mnie na amen. Myślałam, że skończę na przykład jakąś filologię i pogram sobie w teatrze studenckim. A potem Konrad Swinarski namówił mnie na udział w jego przedstawieniu. On był ojcem tej katastrofy. I potoczyło się i ani się obejrzałam, jak dotarłam do emerytury" - wspominała.
Wiele lat była związana z warszawską "Komedią", w roku 1984 Stanisław Tym zaangażował ją do Teatru Dramatycznego w Elblągu. Pracowała z Tymem w wystawianych w Warszawie: "Pralni" (Zmianowa), "Mississippi" (Bufetowa). Przez wiele lat współpracowała z Teatrem "Scena Prezentacje" Romualda Szejda.
Merle zasłynęła jako aktorka w komediach Stanisława Barei ("Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?" (1978), "Miś" (1980), "Alternatywy 4" (1984), "Zmiennicy” (1986). Zagrała też wiele ról filmowych u takich reżyserów jak: Andrzej Barański, Jerzy Antczak, Kazimierz Kutz, Sylwester Chęciński, Łukasz Wylężałek, Andrzej Kondratiuk, Janusz Kondriatiuk. Stworzyła wiele znakomitych kreacji filmowych. Grała też w serialach, m.in. w "Na dobre i na złe" i w "Klanie".
Do ważnych ról w dorobku Merle należą też występy w "Chłopach" (1973) Jana Rybkowskiego, "Nocach i dniach" (1975), w "Niezwykłej podróży Baltazara Kobera" (1988) Wojciecha Jerzego Hasa, "Wszystko, co najważniejsze..." (1992) Roberta Glińskiego, w "Rozmowach kontrolowanych" (1991) Sylwestra Chęcińskiego czy w "Kawalerskim życiu na obczyźnie" (1992) Andrzeja Barańskiego. Bardzo ją ceni także Marek Koterski, u którego pojawiła się w "Dniu świra" (2002) oraz we "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" (2006).
W 2007 roku brawurowo zagrała Marię Wafel w wyreżyserowanej przez Tyma komedii "Ryś".
"Włożyłam w tę rolę dużo pracy. Musiałam się nawet nauczyć mówić i śpiewać po chińsku. Pamiętam takie dni, kiedy mnie mozolnie reżyserował, a ja to uwielbiam. Jestem aktorką, która stara się mieć własne pomysły, ale uwielbiam być reżyserowana. Moja rola jest świetnie napisana. Gdyby mi nie dał tej Wafel, to bym mogła zagrać najmniejszą rolę epizodyczną. I też byłabym zadowolona" - mówiła Merle w wywiadzie dla "Vivy!".
Aktorka miała dystans do siebie i swojego zawodu. W wywiadzie udzielonym "Vivie!" mówi: "Ja jestem zawodowo rozrywkową panienką. Nigdy nie czułam, że mam jakąś misję, że niosę kaganek. Niech ważne rzeczy ludzie wynoszą z domu. My powinniśmy im dawać radość. Od wielkich rzeczy są autorytety, a Merle jest od rozśmieszania. A w ogóle w głębi duszy jestem gospodynią domową, która sobie dorabia jako aktorka".
Aktorka odeszła po długiej chorobie, w Warszawie, w wieku 85 lat. (PAP)
Autor: Tomasz Szczerbicki
szt/ agz/ dki/